- CZY TY IDIOTO
PRZYWOŁAŁEŚ DUCHA ?! - wydarłam się na
Liama
- Ducha ? Nie, żartujesz ? Duchy – podkreślił ostatnie słowo
- D-d-d-duchy ? – zrobiłam wielkie oczy
- Tak, kilka. No nie mów misia że się boisz. Przecież jesteś DOŚWIADCZONĄ czarownicą więc dasz sobie z nimi radę, prawda ? - uśmiechnął się łobuzersko
- Ty debilu. Mówiłam Ci już że Cię nienawidzę ? – posłałam mu dość groźne spojrzenie, po czym od razu złapał się za głowę i krzyknął
- AŁ ! – opuścił się na kolana – wiesz że to boli ?! Przestań ! – nie wiedziałam co się dzieje, ale widocznie moje moce działały zgodnie z nastrojem
- W końcu – podniósł się i podszedł blisko mnie. Stanowczo za blisko.
- Odsuń się albo Cię skrzywdzę – powiedziałam chłodno i sama przeszłam krok do tyłu
- Ochh tak. Taka nasza słodziutka Cheals. Zawsze bezbronna, niewinna, kochana a rani jak mało kto. Myślisz że zawsze będziemy Cię bronili? Że zawsze będziemy po Twojej stronie ? Pogódź się z tym że Harry Cię nie kocha, a to co my czujemy do Ciebie również kiedyś odejdzie. No zobacz. Jeszcze kilka godzin temu skakałaś mi w ramiona, przytulałaś, śmiałaś się a teraz chcesz mi rozedrzeć gardło. Czy to normalne ? A może huśtawki nastroju ? – krążył po pokoju i machał dziwnie rękami
- Nie prowokuj mnie.
- Bo co ? – stanął tyłem ale od razu się odwrócił – mam się bać ?
Zły nastrój + Liam Payne + moce = leżący, zwijający się z bólu „wielki czarnoksiężnik”
Tak też się stało, gdy otworzyłam oczy widziałam go chyba nie przytomnego. Ale on był teraz moim najmniejszym problemem. Gorzej z duchami. Szybko zbiegłam po schodach prawie się wywalając.
W salonie zastałam Zayna i Nialla pod stołem a na około nich kilka szarych plam o wykształtowanych twarzach i ogóle ciała – więc tak wyglądają duchy – pomyślałam. Nie mogłam stać obojętnie patrząc na przerażone miny przyjaciół. Zjawy jakby poczuły moją obecność, wszystkie odwróciły się w moją stronę i troszkę zbliżyły. Byłam wręcz rozwścieczona faktem że przyjaciel nas zdradził i postawił w niebezpiecznej sytuacji. Duchy jakby ode mnie odrzuciło, a raczej odepchnęło coś. Zbliżyłam się do stołu pod którym siedzieli chłopcy i pomyślałam o najsmutniejszych i najbardziej nieprzyjemnych wydarzeniach które mnie spotkały. Czułam tą złość która się we mnie zbierała. Słyszałam też ciche syczenia i piski których nie byłby w stanie wydać żaden człowiek ani zwierze. Te dźwięki były bardzo nieprzyjemne i nikomu nie życzę żeby czegoś takiego doświadczył. Poczułam również wiatr, tak jakby przeciąg i nagle ciszę. Niepokojącą ciszę. Kiedy otworzyłam oczy wszystko było takie.. jasne i czyste. Zjaw już nie było, tak samo jak chłopców. Byłam tutaj sama. Czy oni też zniknęli ? Czy po prostu stąd uciekli ? Nie wiem. Nie chcę o tym myśleć. Położyłam się na kanapie i zaczęłam płakać, tak bez powodu. BEZ POWODU ?! Dziewczyno, czy Ty słyszysz samą siebie? Chłopak w którym jeszcze kilkanaście godzin temu byłaś na śmierć zakochana jest ojcem dziecka jakieś pindy, przyjaciel któremu się zwierzałaś, stał się kimś nie do opisania, jesteś czarownicą, a teraz na dodatek dwóch chłopców znikło, najwyraźniej z Twojej winy. No teraz nic nie jest do uratowania.
Po dwudziestu minutach, cała rozmazana, ledwo utrzymująca się na nogach usłyszałam pocztę którą ktoś wepchnął przez dziurę w drzwiach. Pomimo faktu że nie miałam humoru, wstałam po list który leżał na podłodze. List miał zalewany znak… Hogwartu.
To zaproszenie do największej i chyba jedynej szkoły magii na świecie. Znam ją z Harrego Pottera, i bez wątpienia tam się udam. Moje życie nie ma sensu więc może jakoś tam się odbuduję. Poznam nowych ludzi, postaram się znaleźć przyjaciół – PRAWDZIWYCH przyjaciół
Tydzień później.
Jestem spakowana, wyszykowana, właśnie wyjeżdżam. Nie żegnałam się z żadnych z chłopców nie licząc Louisa. Tylko jego widziałam od tamtej nieprzyjemnej sytuacji.
Właśnie dojechałam na dworzec. Oficjalnie zakańczam ten rozdział życia. Zaczynam wszystko na nowo. Może jeszcze kiedyś się odezwę, na razie.
__________________________________________________
Taki tam niespodziewany koniec. Wybaczcie, nie mam już o czym pisać. Nie mam pomysłu więc… założyłam nowego bloga. Takiego od razu na pocieszenie.
Więc zapraszam do czytania, miło mi się tutaj pisało i dziękuję za lekko ponad 2 000 odwiedzin J <3
http://when-you-leave.blogspot.com/
- Ducha ? Nie, żartujesz ? Duchy – podkreślił ostatnie słowo
- D-d-d-duchy ? – zrobiłam wielkie oczy
- Tak, kilka. No nie mów misia że się boisz. Przecież jesteś DOŚWIADCZONĄ czarownicą więc dasz sobie z nimi radę, prawda ? - uśmiechnął się łobuzersko
- Ty debilu. Mówiłam Ci już że Cię nienawidzę ? – posłałam mu dość groźne spojrzenie, po czym od razu złapał się za głowę i krzyknął
- AŁ ! – opuścił się na kolana – wiesz że to boli ?! Przestań ! – nie wiedziałam co się dzieje, ale widocznie moje moce działały zgodnie z nastrojem
- W końcu – podniósł się i podszedł blisko mnie. Stanowczo za blisko.
- Odsuń się albo Cię skrzywdzę – powiedziałam chłodno i sama przeszłam krok do tyłu
- Ochh tak. Taka nasza słodziutka Cheals. Zawsze bezbronna, niewinna, kochana a rani jak mało kto. Myślisz że zawsze będziemy Cię bronili? Że zawsze będziemy po Twojej stronie ? Pogódź się z tym że Harry Cię nie kocha, a to co my czujemy do Ciebie również kiedyś odejdzie. No zobacz. Jeszcze kilka godzin temu skakałaś mi w ramiona, przytulałaś, śmiałaś się a teraz chcesz mi rozedrzeć gardło. Czy to normalne ? A może huśtawki nastroju ? – krążył po pokoju i machał dziwnie rękami
- Nie prowokuj mnie.
- Bo co ? – stanął tyłem ale od razu się odwrócił – mam się bać ?
Zły nastrój + Liam Payne + moce = leżący, zwijający się z bólu „wielki czarnoksiężnik”
Tak też się stało, gdy otworzyłam oczy widziałam go chyba nie przytomnego. Ale on był teraz moim najmniejszym problemem. Gorzej z duchami. Szybko zbiegłam po schodach prawie się wywalając.
W salonie zastałam Zayna i Nialla pod stołem a na około nich kilka szarych plam o wykształtowanych twarzach i ogóle ciała – więc tak wyglądają duchy – pomyślałam. Nie mogłam stać obojętnie patrząc na przerażone miny przyjaciół. Zjawy jakby poczuły moją obecność, wszystkie odwróciły się w moją stronę i troszkę zbliżyły. Byłam wręcz rozwścieczona faktem że przyjaciel nas zdradził i postawił w niebezpiecznej sytuacji. Duchy jakby ode mnie odrzuciło, a raczej odepchnęło coś. Zbliżyłam się do stołu pod którym siedzieli chłopcy i pomyślałam o najsmutniejszych i najbardziej nieprzyjemnych wydarzeniach które mnie spotkały. Czułam tą złość która się we mnie zbierała. Słyszałam też ciche syczenia i piski których nie byłby w stanie wydać żaden człowiek ani zwierze. Te dźwięki były bardzo nieprzyjemne i nikomu nie życzę żeby czegoś takiego doświadczył. Poczułam również wiatr, tak jakby przeciąg i nagle ciszę. Niepokojącą ciszę. Kiedy otworzyłam oczy wszystko było takie.. jasne i czyste. Zjaw już nie było, tak samo jak chłopców. Byłam tutaj sama. Czy oni też zniknęli ? Czy po prostu stąd uciekli ? Nie wiem. Nie chcę o tym myśleć. Położyłam się na kanapie i zaczęłam płakać, tak bez powodu. BEZ POWODU ?! Dziewczyno, czy Ty słyszysz samą siebie? Chłopak w którym jeszcze kilkanaście godzin temu byłaś na śmierć zakochana jest ojcem dziecka jakieś pindy, przyjaciel któremu się zwierzałaś, stał się kimś nie do opisania, jesteś czarownicą, a teraz na dodatek dwóch chłopców znikło, najwyraźniej z Twojej winy. No teraz nic nie jest do uratowania.
Po dwudziestu minutach, cała rozmazana, ledwo utrzymująca się na nogach usłyszałam pocztę którą ktoś wepchnął przez dziurę w drzwiach. Pomimo faktu że nie miałam humoru, wstałam po list który leżał na podłodze. List miał zalewany znak… Hogwartu.
To zaproszenie do największej i chyba jedynej szkoły magii na świecie. Znam ją z Harrego Pottera, i bez wątpienia tam się udam. Moje życie nie ma sensu więc może jakoś tam się odbuduję. Poznam nowych ludzi, postaram się znaleźć przyjaciół – PRAWDZIWYCH przyjaciół
Tydzień później.
Jestem spakowana, wyszykowana, właśnie wyjeżdżam. Nie żegnałam się z żadnych z chłopców nie licząc Louisa. Tylko jego widziałam od tamtej nieprzyjemnej sytuacji.
Właśnie dojechałam na dworzec. Oficjalnie zakańczam ten rozdział życia. Zaczynam wszystko na nowo. Może jeszcze kiedyś się odezwę, na razie.
__________________________________________________
Taki tam niespodziewany koniec. Wybaczcie, nie mam już o czym pisać. Nie mam pomysłu więc… założyłam nowego bloga. Takiego od razu na pocieszenie.
Więc zapraszam do czytania, miło mi się tutaj pisało i dziękuję za lekko ponad 2 000 odwiedzin J <3
http://when-you-leave.blogspot.com/